Lista imion przeczytanych 23 lutego 2019 w Treblince

Ruta Boraks z Wielunia i jej dwaj synowie – Pinchas i Josef. W czasie wojny znaleźli się w getcie częstochowskim. Wspomina ich mąż, Gustaw Boraks, który uciekł z Treblinki.

„We wrześniu 42 wywieźli nas do Treblinki w zamkniętym, bydlęcym wagonie. Żonę i dzieci zabrali do baraku do rozebrania się, nam mężczyznom kazali się rozebrać na placu i psy miały nas gonić do gazu. Dzieci i żony więcej nie widziałem. Wtedy Niemcy zaczęli wołać, ze potrzebują 25 fryzjerów. Kto jest fryzjerem – nich podniesie rękę. Ja nie podniosłem ręki, nie chciałem dalej żyć, bo wiedziałem, że już nie mam ani żony ani dzieci. Wtedy znajomy fryzjer z Częstochowy powiedział Niemcowi, że ja jestem dobrym fryzjerem. Niemiec uderzył mnie kolbą za to, że nie podniosłem ręki.
Dostałem inne ubranie i zaprowadzili mnie z innymi do sortowni, bo mieliśmy sortować ubranie po zagazowanych. Każdy z nas dostał numer i opaskę. Były dwa rodzaje opasek – czerwone i niebieskie. Ci, którzy mieli czerwone opaski, prowadzili kobiety z wagonów do rozbieralni, i jeśli któraś kobieta nie chciała się dobrowolnie rozebrać, to oni zdzierali z niej ubranie. Ci, którzy mieli niebieskie opaski, strzygli kobiety przed śmiercią. Kobiety były przy strzyżeniu nagie. Jeśli któraś miała krótkie włosy, tośmy jej nie strzygli.
Ja dostałem niebieską opaskę. Zaraz pierwszego dnia spotkałem moją szwagierkę z dziećmi. Gdy mnie zobaczyła, padła mi na szyję z płaczem. Objęliśmy się. Widział to ‘Lalka’ i zaczął wołać, bym wyznał, co jej powiedziałem, i żebym się też rozebrał, że zginę razem z nią. Drugi SS-man, nazywał się Suchomil, odezwał się, że szkoda mnie zabić, bo jestem dobrym fryzjerem i mogę jeszcze pracować. ‘Lalka’ się zgodził i tak zostałem uratowany.
Strzygłem kobiety na 5 minut przed śmiercią ich. Te krzyki i płacze! Nigdy tego nie zapomnę. Dzieci czepiały się rak matek i płakały. Taki był krzyk, że jeden drugiego nie słyszał.
Wszystkie kobiety z Polski wiedziały, że idą na śmierć. Pytały, czy ‘to długo trwa’. Rzucały ręczniki, które im dawano. Natomiast kobiety z innych krajów, np. z Czechosłowacji czy Wiednia, wierzyły, że będą tu pracowały, a starsze będą się zajmować dziećmi. Brały spokojnie mydło i ręcznik i szły do gazu.
Strzygłem je nożyczkami. Najstraszniejsze było dla mnie, gdy znałem kobiety, które musiałem strzyc. Zdarzało się, że była to sąsiadka, znajoma czy krewna. Poznawały mnie i płacz i krzyk był nie do opisania. Nic im nie mogłem pomóc. Z Treblinki uciekłem podczas powstania dnia 2 sierpnia 1943 roku.”

Relacja Abrahama Ringa: „U nas było jedenaścioro dzieci. Miałem dwóch braci i siedem sióstr. Nikogo nie ma. […] Ja byłem najmłodszy w domu. Wszyscy poszli do Treblinki. Wysiedlenie w Chęcinach było w dzień po Rosz Haszana 1942 i wtedy wysiedlono całe miasto i także moją rodzinę. Wtedy wszyscy poszli razem.” Znamy tylko imiona rodziców i dwóch braci: Szymon Ring, złotnik, jego żona Fajgla, i synowie Hersz i Icie.

Ber Gutman, stolarz z Płocka, w Treblince pracował w „Kartoffelkommando”, był czynny w czasie powstania. Zginął.

Motek Perelgryc, Płocczanin, mechanik rowerowy. W Treblince pracował jako blacharz i mechanik rowerowy. On, Łyk z Nowego Dworu i Budnik z bratem podrobili klucz do niemieckiego magazynu z bronią za pomocą odcisków chlebem. Nie przeżyli powstania w obozie.

Zygmunt Rothaub, lat 59, lekarz chirurg z Włocławka,  w czasie wojny znalazł się w Warszawie, był kierownikiem Szpitala Żydowskiego; został złapany podczas akcji w „kotle” przy Dzikiej i wywieziony do Treblinki.

Zofia Kaabak, pracowała w Poradni TPD [Towarzystwa Przyjaciół Dzieci] w Warszawie jako wolontariuszka. W czasie akcji, wbrew przestrogom rodziny, nie ukryła się w przygotowanym schronie, lecz w przekonaniu, że karta pracy ja ochroni, zeszła na podwórze, dokąd wzywano mieszkańców. Już nie wróciła.