Lista imion przeczytanych 29 czerwca 2019 w Treblince

Stanisław Kon, lekarz chirurg i ortopeda, lat 62, i jego żona Helena, z domu Margulies, lat 52 , mieszkali w Warszawie na Nowogrodzkiej 8, a w getcie na ulicy Chłodnej. Zostali wywiezieni do Treblinki 12 sierpnia 42 roku. Zięć doktora Kona, Jakub Pinczewski, lat 50, lekarz, mieszkał w Warszawie na Koszykowej 43, a w getcie na Chłodnej 22. Zginął w kwietniu/maju 1943 na Majdanku.

Maria (Miriam) Bajer-Horowitz, lat ok. 60. Miała 6 lub 7 dzieci, co najmniej 4 przeżyło wojnę. Przed wojną mieszkała w Warszawie w Hotelu Polonia w Alejach Jerozolimskich; syn wynajmował jej pokój w hotelu, by nie musiała mieszkać w Dzielnicy Północnej, na Dzielnej. Była postępowa, spolonizowana, chodziła dużo do teatru i kina. Poszła do getta w 1941 lub 1942. Próbowała się ratować z córką i wnuczką, ale okazało się to niemożliwe. Powiedziała do wnuczki w jidisz: „ty śliczna dziewczynko musisz żyć”. I odeszła. Na zawsze. Czy zmarła w getcie czy ją deportowano? Tego nie wiadomo.

Mendel Majerowicz lat 57, z córką Mindlą lat 21 mieszkali w Łodzi, w czasie wojny byli w Częstochowie. Chociaż mieli karty pracy, znaleźli się w transporcie do Treblinki.

Kalman Karol Broncher lat 40, był pochodzenia niemieckiego, w domu było poszanowanie dla kultury niemieckiej. Wraz z żoną Esterą lat 40 i synami Hirszem lat 16, Berlem lat 10, Szymonem lat 8 mieszkali w Warszawie na Świętojerskiej 44. W czasie pierwszej akcji w sierpniu 1942 zostali wywiezieni do Treblinki i tam zamordowani.

Hejnoch Brener, któremu jako fryzjerowi kazano w Treblince strzyc kobiety, wspomina, jak mu przyprowadzono jego siwą matkę, żonę i córkę, i kazali mu je ostrzyc przed uduszeniem. Brener mówi, że nie mógł spojrzeć w oczy matce. Ale ona sama położyła jego rękę na swojej głowie. Druga jednak ręka, w której trzymał nożyce, odmówiła posłuszeństwa. Ciemne kręgi zaczęły latać przed oczyma, wydało mu się, że to wszystko jest jakimś koszmarnym snem, który już za chwilę się skończy. Przypadł do głowy staruszki i zaszlochał, ale silne uderzenie SS-mana sprawiło, że się ocknął. Odtąd Brener postanowił żyć, żeby dokonać pomsty.

Judel Fuksman z Białegostoku „powitał Niemców ostrymi słowami, wręcz obraźliwymi dla narodu niemieckiego. Zakomunikował, że z tego miejsca się nie ruszy i: ‘Co macie zamiar ze mną zrobić, zróbcie tu!’. Jeszcze raz kategorycznie oznajmił: ‘Nie ruszę się z tego miejsca, a wy – tak czy owak – wojnę przegracie, wasz koniec nie będzie lepszy od naszego, za wszystko będziecie mieli zapłacone. Jesteście mordercami!’. Judel Fuksman został na miejscu po tych słowach zastrzelony, a jego żona i dziecko zabrane do transportu.”

z relacji Mali Połosieckiej z Adamowa (AŻIH 301/1198):
„Nasza rodzina Połosieckich była bardzo liczna; ojciec, matka, pięciu braci, a dwóch z nich było już żonatych, jeden z nich miał czworo dzieci, a drugi dwoje dzieci, były jeszcze trzy siostry. […] Mój ojciec nie chciał stawić się na plac targowy, wyjaśnił, że tu chce umrzeć i bohatersko zginął. Mama moja z córkami i najmłodszym bratem ‘odjechali’ do Treblinki. Mój starszy brat z żoną i czworgiem dzieci ukryli się u wieśniaka, wszyscy przypadkowo w jednym miejscu, więc z jednym dzieckiem przeprowadził się do innego wieśniaka, dobrego znajomego, któremu oddał duży majątek. Ten przyjął go całkiem życzliwie, dał jeść, o wszystko wypytał, m.in. o żonę i dzieci, a potem wszystko doniósł do żandarmerii. Wszyscy oni tragicznie zginęli. Ten, który ich wydał, też dostał za swoje, żydowscy partyzanci zamordowali go. Drugi brat trafił do Dęblina, a jeszcze jeden brat poszedł do lasu, a dwoje swoich dzieci odesłał do żony. Jeszcze jeden brat również poszedł do lasu, ale zaraz na trzeci dzień poszedł do znajomego wieśniaka. Tam został przez ‘łapaczy’ wiejskich ujęty i go zamordowali.”

Pani Bigelman z córeczką mieszkały w Warszawie. Zostały wywiezione do Treblinki. Jej mąż, Maks, uciekł z Treblinki i opowiadał, że próbował je ratować, bo był vorarbaiterem w Treblince, i zwrócił się do swego szefa z prośbą, aby one zostały do pracy. Niestety dostał odpowiedź odmowną i musiał znieść pożegnanie z córką, która mu powiedziała: trudno tatusiu, nie martw się. Żona nie wiedziała, że idzie na śmierć, ale córce powiedział.

Doktor Bencjan Leneman, chirurg z Warszawy. Zgłosił się do opieki nad chorymi w trakcie transportu przy wywożeniu Szpitala Dziecięcego im. Bersohnów i Baumanów z Umschlagplatz do Treblinki, całkowicie zdając sobie sprawę z grożącej mu śmierci. „Był to wspaniały człowiek, oddany szpitalowi, b. ofiarny, dobry kolega.”

9 października 1942, przy wysiedlaniu z Radomska, […] w domu położonym w pobliżu placu zbiórki bandyci hitlerowscy nie chcieli zastrzelić starca, oczekującego spokojnie, z modlitwą na ustach, w śmiertelnych szatach, na stracenie, lecz kpiąc i śmiejąc się odprowadzili starca na plac zbiórki i tak wysłali go transportem do Treblinki. (AŻIH 301/2513, rel. Eliasz Markowicz)

Natan Epstein z Wołkowyska, stolarz, z żoną Elke, z córką Hanną, jej mężem i piątką dzieci, z synami Labelem i Izaakiem, jego żoną i córką Małką, zostali wywiezieni do Treblinki w 42 roku.

Mendel Minc z Ostrowca, lat 16, w czasie wojny był w obozie pracy w Bodzechowie, i stamtąd został wysłany w drugim wysiedleniu do Treblinki. Jego brat Zajnwel lat 21 zmarł z głodu w obozie w Bodzechowie.

Bencyjon Lauterstein lat 73, właściciel bóżnicy i szkoły religijnej w Warszawie, został wywieziony do Treblinki z córkami Tobą Rotstein lat 47 i Lilą Bulkowstein lat 39 i wnuczką Małką lat 6.

Toba Berensztejn z Sobolewa wraz z córką wyskoczyła z pociągi do Treblinki; najprawdopodobniej później zginęła. Jej mąż Eliahu lat 32, krawiec, został zamordowany w getcie w Sobolewie w roku 41.

Szmul Szer, jego żona Rywka, synowie Pinchas i Ignacy, oraz córka, podczas pierwszego wysiedlenia z Ostrowca zostali wywiezieni do Treblinki.