Lista imion przeczytanych 29 maja  2021 w Treblince

Maksymilian Szlosberg, lat 64, mieszkał w Warszawie, był księgowym. Miał dwie córki: Helenę która wyjechała do Palestyny w połowie lat trzydziestych, i Bellę. Pierwsza żona zmarła przed wojną, Maksymilian ożenił się powtórnie. Był z żoną w warszawskim getcie. Bella dostała informację, że zabrano ich z ulicy na Umschlagplatz. Dzięki znajomościom w policji Bella w stroju pielęgniarki weszła na Umschlag i długo szukała ojca, ale nie udało się go znaleźć – prawdopodobnie odjechał już do Treblinki.

Podczas akcji likwidacyjnej w Mińsku Mazowieckim 20-letni Grynberg, który wrócił z Białegostoku, miał rewolwer. Wykorzystał go tylko, żeby zastrzelić swoją dziewczynę Borensztejnównę i siebie.  Borensztejnówna miała może 19 lat, była piękna i radosna. Blondynka o rysach aryjskich, która mogłaby się ratować po aryjskiej stronie.

Mieczysław Stabholz nie poszedł do warszawskiego getta, był ukryty po aryjskiej stronie. Przyszedł do getta raz, w styczniu 1943 r. Nie mógł już wyjść rano, został zgarnięty razem z Żydami wychodzącymi do pracy i wysłany do Treblinki. Razem z przyjacielem wyskoczyli z pociągu, obiecali sobie, że ten, który przeżyje, wróci do getta i powiadomi rodzinę. Stabholz nigdy nie dotarł, przyjaciel wrócił.

W szeregach osób podlegających wysiedleniu stanęła żona pracownika Konstama z Lipna wraz z 7-letnią córeczką. Córkę udało się z szeregów wyciągnąć i oddać w ręce ojca. […] 11 sierpnia krzyknięto: „Blokada!” Konstam chcąc ratować dziecko, ukrył się wraz z nim na strychu. Ukraińcy znaleźli go i na oczach dziecka zastrzelili, a dziewczynkę wysłali na plac przeładunkowy.

Roza Gierszenkorn miała czworo dzieci: Jakuba, Kurta, Abrama i Miriam. W końcu 1939 r. wyjechała z rodziną do Białegostoku. Mieszkali tam 2 lata. Jakub, skrzypek, wyjechał z orkiestrą na Kaukaz, przeżył. Kurt został wcielony do Armii Czerwonej, zginął w Finlandii.  W 1941 r. poszła do getta z mężem, Abramem i Miriam. Tylko córce udało się uciec w czasie załadunku do wagonów, przeżyła na robotach w Niemczech.

Chaim Baum wyszedł z żoną na miasto, pozostawiając 10-letniego chłopca i jednoroczną córeczkę pod opieką siostry żony. Gdy wrócili do domu, nie zastali dzieci ani siostry. W międzyczasie była blokada i zabrano ich na plac przeładunkowy.

Szlomo Rottenberg mieszkał w Łodzi. Ożenił się z Idą Pilicer w 1905 r. Mieli czworo dzieci: najstarsza Chana (Anna Lanota) ur. w 1915 r., Ryszard (Cwi) ur. w 1917 r., Mieczysław (Mordechaj) ur. w 1920; najmłodszy Zalmek, który był sparaliżowany od pasa w dół na skutek błędu jakiejś operacji, zmarł przed wojną. Na początku wojny Szlomo wyjechał z rodziną do Warszawy. W getcie zamieszkali na ul. Leszno z dwoma synami. W czasie pierwszej akcji wysiedleńczej został zabrany z żoną do Treblinki.

Guta Frydman wyszła za mąż za inż. elektryka. Mąż otrzymał ofertę pracy w Anglii. Wyjechali oboje, urodził się syn Michał. W 1939 r. przyjechała z synem do Warszawy w odwiedziny, i  zastała ją wojna. W getcie odwiedzała ją Henryka Obermiller, żona kolegi ojca. W 1942 r. Guta poprosiła, żeby zabrać z getta czteroletniego synka. Michał zamieszkał na Górnośląskiej w mieszkaniu Obermillerów. Henryka nie zdążyła uratować Guty. Michał przeżył, po wojnie odnalazł go ojciec.

Esterka Winogorn lat 28, dla bliskich Estusia, urodziła się w Warszawie jako piąte dziecko w dość zamożnej rodzinie. Dwoje dzieci zmarło w dzieciństwie; w 1923 roku urodził się brat Józef, który zginął, walcząc w 1943 roku. Starsze rodzeństwo, Chana i Fajwel, w połowie lat 30. wyjechało do Palestyny. Estera po maturze rozpoczęła studia na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym. Nie wiadomo, kiedy dokładnie zaczęła pracę w Domu Sierot, ale latem 1940 roku już była na kolonii letniej w „Różyczce”. Esterka urządziła przedstawienie „Poczty” Tagore’a podczas święta Pesach w getcie. Korczak w „Dzienniku” zapisał: „Panna Esterka nie chce żyć ani wesoło, ani łatwo. Chce żyć ładnie – piękne życie chce mieć”.

Eva Schuster, lat 17, przed wojną mieszkała w Niemczech. 14 kwietnia 42 roku została deportowana wraz z matką, Josefą Klarą Schuster, z Poczdamu do Warszawy. Obie były w obozie pracy w Kawęczynie, Eva pracowała w Baustelle WIFO wraz z 200 innymi Żydami z tego obozu pracy. Urocza 16-letnia dziewczyna, piękna, jasnooka, energiczna i pełna życia. Pod koniec lipca 1943 r. została wywieziona wraz z matką i innymi niemieckimi Żydami do Treblinki.

Podczas akcji w Siedlcach w sierpniu 1942 r. rodzina Czarnobroda (matka, córka, dwaj synowie i synowa) ukryła się w piwnicy. Tylko pan Czarnobroda, który cierpiał na astmę, został w domu. Nie chciał zejść do piwnicy, by nie zdradzić rodziny swoim ewentualnym kaszlem. Z pełną świadomością i spokojem został w pokoju. Wziął biblię, usiadł przy stole i czekał na przyjście Niemców. Po krótkim czasie ukryta rodzina usłyszała ciężkie kroki zbirów.

Jerzy Helman, niebieskooki blondyn, pochodził z zamożnej rodziny częstochowskich fabrykantów. Studiował w Wiedniu i na Politechnice Warszawskiej. W 1936 r., po śmierci ojca, został współwłaścicielem cegielni i kafli. W 1939 r. wyszedł z synem Michałem na wschód. Wrócili już do getta w Częstochowie, gdzie były żona z córką. Jesienią 1942 r. wyszła z getta córka Jerzego, Anna, której załatwił autentyczną metrykę i wysłał do Warszawy. Sam, jako Stanisław Nowak, wyszedł z synem później i również zamieszkali w Warszawie. Pewnego dnia zaczepił go na ulicy szmalcownik, który znał jego prawdziwe nazwisko, wiedział, że Jerzy studiował na Politechnice Warszawskiej. Wykupił się obrączką, ale mieszkanie już było spalone. Mimo tego nie wyprowadził się. W nocy zabrało go, razem z synem, Gestapo. Zostali wywiezieni do Treblinki w styczniu 1943 r. Jerzy wyskakiwał z pociągu i został zastrzelony. Michał zginął w Treblince.

Romana Helman, żona Jerzego, o znakomitym wyglądzie, ukrywała się w Częstochowie pod nazwiskiem Cecylii Klimas, i mieszkała u swojej kuzynki, krawcowej, która miała kochanka folksdojcza. Kiedy folksdojcz pokłócił się kochanką, zagroził, że wyda jej lokatorkę. Romana połknęła leki nasenne, wyszła z domu, położyła się na ławce i usnęła. Nie umarła. Znalazł ją polski policjant, zaprowadził na Gestapo. Zginęła.

Zofia Orłowska, lat 47, pochodziła z zamożnej częstochowskiej rodziny. Studiowała chemię na Sorbonie, tam poznała swojego przyszłego męża Maksymiliana Orłowskiego, studiującego medycynę. Pobrali się i wrócili do Warszawy. Mieli dwóch synów: Jerzego Henryka, ur. 1931 i Kazimierza Stefana ur. 1933. Maksymilian otworzył prywatną klinikę, w której pracowała również Zofia. Rodzina była całkowicie zasymilowana. Gdy wybuchła wojna, Maksymilian został zmobilizowany, walczył na froncie wschodnim. Trafił na Syberię, do Polski wrócił dopiero  po wojnie. Zofia z synami znalazła się w warszawskim getcie. Chłopcy uczyli się na tajnych kompletach. Zofia dostała pracę w szopie Schulza. Próbowała wysłać synów na aryjska stronę, ale złapano ich i odstawiono na Umschlagplatz, skąd udało się ich wykupić. W czasie akcji chowali się w kryjówkach. Pod koniec 1942 r. Zofia dostała udaru mózgu i znalazła się w szpitalu w getcie. Została zastrzelona w czasie akcji 18.03.1943 r. Synami zaopiekowała się jej szwagierka Stefania. Wyjechali z Hotelem Polskim do Bergen Belsen, przeżyli wojnę.

Fajga Orłowska, teściowa Zofii, lat 69, mieszkała w Warszawie. Została zastrzelona w czasie ostatniej selekcji w getcie, gdy znaleziono ją ukrytą w ruinach domu na ul. Leszno.

Z relacji nieznanego uciekiniera z Treblinki: „Z dachu baraku [segregując rzeczy w Treblince] spostrzegłem nieszczęsny swoją małżonkę, która przyjechała 2-gim pociągiem o godz. 9 i 1/2 rano, widocznie z moim plecakiem i innym bagażem. Kręciła się nerwowym krokiem przed szeregiem kobiet i dzieci, żeby zwrócić na siebie uwagę. Zauważyłem ją tylko, niestety, niepodobieństwem było zbliżyć się do niej, albo zawołać. Przyjechała mnie ratować, zawierzyła katom i poniosła śmierć męczeńską. Prawa i młoda, kochająca żona, niezwykły człowiek, genialna profesorka śpiewu solowego, ubóstwiana przez swoich uczniów i wszystkich – Edwarda Walter została zgładzona.”