Imiona przeczytana 24 lutego 2024 w Treblince
Helena Zylberberg, lat 44, mieszkała z mężem Abramem, lat 53, buchalterem, i 17-letnią córką Marylką w Warszawie na ul. Ceglanej 10 m. 48. Helena miała “małą maturę” i chciała zostać dentystką. Była piękną kobietą o ciemnych długich włosach zebranych w kok i niebieskich oczach. Była energiczna i lubiana w rodzinie. W getcie ponoć działała aktywnie w kuchniach dla ubogich. Cała rodzina została wywieziona do Treblinki 5 sierpnia 1942 roku.
Beniamin Korngold, lat 30, 31.12.1940 r. w kieleckim getcie ożenił się z Mindlą Feferman. W czasie selekcji 25 sierpnia 1942 r. został wysłany do Treblinki. Miał dokumenty chroniące go przed deportacją, ale Niemcom zabrakło osób do limitu wypełnienia wagonów, więc zabrano Beniamina.
Wiosną 1943 r. więzień Kuba Stejnowicz pracował w Treblince w wielkim baraku sortowniczym. Ponieważ był osłabiony gorączką, nie był w stanie pracować tak sprawnie jak jego koledzy. Niemiec Miete powiedział do niego: „chodź, chodź!”. Zabrał go ze sobą do lazaretu i tam zastrzelił.
Dawid Duksin nie tylko prowadził w Bielsku Podlaskim zakład fotograficzny, ale zajmował się też amatorskim zespołem teatralnym przy szkole żydowskiej. Reżyserował spektakle i grał jako aktor. W 1927 roku z żoną Rywką i trzema córkami wyemigrował do USA, gdzie również pracował jako fotograf. Nie znamy powodów, dla których Dawid Duksin zdecydował się wrócić do Polski. W Stanach pozostała jego najstarsza córka. Reszta rodziny wróciła do Bielska. W listopadzie 1942 roku Duksinowie trafili do Treblinki i tam zostali zamordowani.
Anna Sztern z d. Sigalin, lat 37, była jedną z sześciorga rodzeństwa. Mieszkała z rodziną w Warszawie. Skończyła prywatne gimnazjum, potem przez rok studiowała na Wydziale Polonistyki UW, ale zrezygnowała ze studiów i ukończyła dwuletnią szkołę kreślarską – Żeńskie Kursy Architektoniczne. W 1937 r. wyszła za mąż za lekarza Aleksandra Szterna; mąż zginął w 1939 r. Po utworzeniu przez Niemców getta Anna ukrywała się po aryjskiej stronie, ale wróciła do matki, Rozalii Sigalin, której nie udało się wyprowadzić zza muru. W 1942 obie zginęły w Treblince.
Abraham Wajnryb z Radomia 13.01.1943 r. został wysłany do Treblinki. „Oddzielono mnie od całej rodziny. Zobaczyłem znajomego mojego brata, trzymałem się go i pojechaliśmy razem pociągiem do Treblinki. Były tam małe wagony bydlęce, w wagonie było około 200 osób. Mój znajomy miał w kieszeni narzędzia do cięcia drutów. Rozmawialiśmy o wyskakiwaniu z pociągu. Było bardzo zimno. 10 osób zdecydowało się skoczyć. Ja byłem siódmy. Kiedy ludzie przede mną skakali, słyszeliśmy strzały z karabinu maszynowego. Miałem szczęście, że skoczyłem na zakręcie, w zaspę śnieżną. Byłem pokryty śniegiem i nikt mnie nie widział. Kiedy doszedłem do siebie, szedłem po torach. Po jakiejś godzinie zauważyłem napis Treblinka. Odwróciłem się i poszedłem w innym kierunku. Nie znałem pozostałych ludzi, którzy skakali, ale żaden nie przeżył. Niektórzy zostali zastrzeleni. Widziałem kilka ciał. Zostałem tylko ja.”
Pan Kamienicki był znanym kantorem w synagodze w Piotrkowie. Wyemigrował do Ameryki Południowej, gdzie transmitowano go w radiu. Piotrkowianie zaoferowali mu wyższą pensję i w 1937 roku sprowadzili go z powrotem. Kamienicki przepięknie śpiewał, ludzie przychodzili z daleka, żeby go słuchać. Razem z rodziną został wywieziony do Treblinki.
Karola Kronenberg, lat 44, mieszkała w Łodzi. W czasie wojny była z rodziną w Radomiu. „[Podczas selekcji] moja mama poszła na lewo, a potem zobaczyłam córkę mojej sąsiadki, która poszła sama na lewo, młoda dziewczyna, która się jąkała, podeszła do mojej matki i objęła ją, i tak poszły obie. To był ostatni raz, kiedy widziałam matkę. Ale oczywiście wtedy nie zdawałam sobie sprawy, jaki straszny los ją spotkał. […] Na drugi dzień wróciły moje dwie siostry i bardzo się na mnie złościły, jak mogłam puścić mamę samą, dlaczego nie poszłam z nią – a ja też miałam straszne poczucie winy. […] Moja najmłodsza siostra Ewa pracowała w firmie, która przeglądała ubrania ludzi z Treblinki. Istotnie, znalazła sweterek mojej matki, i każdego dnia któraś z nas go nosiła, próbując uzyskać z niego trochę ciepła. Ale nadal nie zdawaliśmy sobie sprawy co się stało, po prostu myśleliśmy, że było gorąco, więc moja mama zdjęła sweter.”
Anszel (Aleksander) Silbermintz, lat 72, i jego żona Julia (Judyta), lat 67, mieszkali w Warszawie na Zielnej 41. Anszel był fabrykantem i kupcem, wytwarzał i sprzedawał krawaty przy ul. Tłomackie 9. Zginęli w czasie Wielkiej Akcji – w Warszawie lub w Treblince.
„W selekcji ci, którzy mieli umrzeć, szli na lewo, ci, którzy pozostać, na prawo. Moja rodzina była wśród tych, którzy zostali. Ale jeden człowiek próbował przejść z jednej grupy do drugiej, i w odwecie Niemcy zabrali jeszcze wiele osób z tych pozostających. Wśród nich był mój brat, Dawid Ryszfeld, który miał 16 lat. Zaczął krzyczeć: „Ojcze, ja nie chcę umierać!”. Mama, Ida Ryszfeld, poszła z nim dobrowolnie, żeby nie umierał samotnie.”